Walentynki moim okiem
Walentynki to takie... nieco dziwne święto. Niektórzy złośliwie twierdzą, że zostały stworzone przez sprzedawców, ktorzy chcieli zalepić lukę wytworzoną między świętami Bożego Narodzenia a Wielkanocą, w której konsumenci nie kupowali sobie żadnych prezentów. W rzeczywistości zwyczaj obdarowywania ukochanych miłosnymi listami czy upominkami jest starszy niż mogłoby się wydawać. Walentynki bowiem obchodzono już w średniowieczu. Nie miały one oczywiście takiego samego charakteru jak obecnie, ale święty Walenty miał spore grono wyznawców. Choć na początku był przede wszystkim patronem cierpiących na choroby umysłu i epilepsję, z czasem stał się również opiekunem zakochanych.
W Polsce popularny jest pogląd, że ci którzy obchodzą dzień 14 lutego ulegli 'amerykanizacji' i wielkiemu złemu 'konsumpcjonizmowi'. Nie muszę szukać daleko, gdyż mój tata sam burczy, że on Walentynek nie obchodzi, bo 'kocha się codziennie i codziennie powinno się okazywać miłość', więc poniekąd paradoksalnie moja mama nie może się spodziewać od niego kwiatków czy czekoladek. Wie jednak, że tata i tak przyniesie jej piękną różę, ale w jakiś inny dzień lutego (mają od dłuższego już czasu taki zwyczaj, że co miesiąc tata obdarowywuje ją kwiatami). Myślę jednak, że to nieco głupie zachowanie, takie bronienie się rękami i nogami przed tym, żeby akurat w Walentynki nic nie dać ukochanej osobie.
Oczywiście są i tacy, którzy przesadzają w drugą stronę. Koniecznie wymagają do parnera/partnerki jakiegoś drogiego upominku czy biżuterii, tysiąca róż, mnóstwa czerwonych baloników i wyjścia do modnej knajpy w ubraniu, na które wydało się połowę pensji, a najlepiej to w ogóle jakiegoś wyjazdu do Paryża, Wenecji czy innego Nowego Jorku, a jeśli tego nie dostaną to wtedy obrażają się i nie odzywają do siebie przez dobry tydzień... Słysząc o takich historiach kręcę z niedowierzaniem głową, zastanawiając się czy naprawdę nie ma już poważniejszych powodów do kłótni, ani tańszych sposobów na okazanie sobie uczucia?
Owszem, fajnie jest wybrać się gdzieś sam na sam, zwłaszcza kiedy ma się dzieci i tylko marzy się o tym, by spędzić trochę czasu bez nich ;) Niektórzy nasi znajomi rezerwują sobie zawsze 14 lutego dla drugiej połówki i idą na randkę do restauracji, kina albo po prostu spędzają ten dzień na siedzeniu razem przed ulubionym serialem. Myślę, że to ma o wiele więcej sensu, żeby po prostu być razem. By spędzić ze sobą miło czas, bez względu na miesjce. W końcu liczy się to, żeby popatrzeć na tę drugą osobę (dosłownie czy w przenośni), przytulić się i zamienićkkilka słów. Zwłaszcza, że nie oszukujmy się.. Niestety obecnie funkcjonujemy w takim tempie, że czasami naprawdę ciężko znaleźć dla siebie więcej czasu i porozmawiać na jakieś poważniejsze tematy niż zwyczajne: Co słychać w pracy? Jak dzieci? Kurczę, kran nam cieknie, wiesz? Możesz zrobić zakupy, jak będziesz wracać do domu?... Niezywkle miło jest porozmawiać o marzeniach, planach na przyszłość, o sekretach z przeszłości czy wspomnieć kilka wspólnych chwil. A przy okazji można się dowiedzieć wiele ciekawego o osobie, którą przecież tak dobrze się zna.
My z mężem obchodzimy Walentynki, jednak skromnie, bez wielkiej pompy, bo to również uważamy za przesadę. Dajemy sobie własnoręcznie zrobione kartki, ulubione czekoladki, no i oczywiście całusy. Tak po prostu. Kochamy się codziennie, zawsze. A jednak trzeba przyznać, że bardzo miło jest usłyszeć 'Tak!' na pytanie:
'Czy będziesz moją walentynką?' :)
Komentarze
Prześlij komentarz
Jesteśmy kulturalnymi ludźmi i staramy się się używać kulturalnego języka, nie zawierającego wulgaryzmów i bezsensownej nienawiści. Osoby niekulturalne zostaną mniej lub bardziej uprzejmie wyproszone z tej małej społeczności. Dziękujemy za wyrozumiałość :)